Szukaj na tym blogu

czwartek, 21 listopada 2019

Venice, madam czyli- jak łatwo wyjść na głupka


Po pierwsze należy się pogodzić z tym, że każdy, kto wyściubi nos poza własny próg, zostanie prędzej czy później nabity w butelkę.  Każdy. 
I nie ma mądrych.


lotnisko w Almerii


Tytuł posta wziął się z sytuacji, która miała miejsce w Wenecji, pewna Brytyjka zapłaciła ponad 200 złotych za gałkę lodów. Gdy oburzona zwróciła się do władz o pomoc, usłyszała; 
-Venice, madam. 
Od tej pory to powiedzonko towarzyszy nam zawsze, gdy jesteśmy skubani w oczy i na żywca. Czasem się buntujemy i żądamy sprawiedliwości ( najczęściej bezskutecznie), a czasem odpuszczamy, bo nie warto kopii kruszyć. System dojenia turystów jest opracowany na całym świecie i działa bez zarzutu. 


W Oasis 55 restauracji/barze na Plaza Manuel Perez Garcia czeka na gości chytra  pułapka, do dzbanka sangrii – czy chcemy, czy też nie- podają nam kolację ( nie tapas w cenie, ale pełnoprawne, wielkie talerze- pełny posiłek) i nie ma możliwości zakwestionowania tego zamówienia. Na nasz protest właściciel lokalu stwierdził  – do sangrii zawsze podajemy kolację, czyli wielka bzdura. Oczywiście o tym nie informują klientów przed złożeniem zamówienia – na wszelki wypadek. Taka praktyka zakrawa na „turystyczne wymuszenie” czyli lep na naiwniaków. Sangria – w normalnej cenie – summa summarum kosztowała nas  trzy razy drożej.
Ale była pyszna.  

oprócz czysto turystycznych widoków Almeria ma też tę drugą, mniej przyjemną (i bardziej stromą) stronę 


poniedziałek, 28 października 2019

Maurowie i piękne krajobrazy w dziwnych miejscach


      Miedzy Malagą a Murcją, gdzieś dokładnie pośrodku, znajduje się spore miasto z własnym portem lotniczym ( chyba najładniejszym w Europie, bo drugie piętro to otwarty taras z widokiem na pas startowy i morze). Jego nazwa pochodzi od słów – Al Mariyya- co oznacza wieżę strażniczą lub obserwacyjną.  I takowa znajduje się na górującym nad miastem wzgórzu, w warowni Maurów, wspaniałej Alkazabie. Za ceglanymi murami, wśród zielonych ogrodów, bujnych roślin i szemrzących strumieni można znaleźć spokój, o który tak trudno w gwarnym, pełnym turystów centrum.


Zbudowana w X wieku przez Maurów Alkazaba jest jedną z największych twierdz w Andaluzji. Po wielkim trzęsieniu ziemi i pożarze podniesiona z ruin przez Izabellę i Ferdynanda aż do XX wieku służyła celom militarnym.  W czasie wojny – dzięki licznym cysternom i spichlerzom – mogła stać się schronieniem dla ponad 20 000 ludzi.


Na terenie cytadeli do chwili obecnej trwają prace archeologiczne, które pozwalają odsłonić kolejne, imponujące budowle. Potężny mur łączy dwa wysokie wzgórza, a między nimi znajdują się… zagrody dla kóz i antylop oraz niewielkie ogródki z winną latoroślą.   


 Stare miasto wspina się stromo na zbocza wzgórz, tworząc kolejne tarasy z domami, ukrytymi restauracjami i niewielkimi skwerami. Wąskimi ulicami schodzimy do centrum, gdzie czeka na nas wiele atrakcji oraz miłych i niemiłych niespodzianek.



niedziela, 13 października 2019

Nadmorskie miasto bez plaży

Ku naszemu zdziwieniu jest takowe i nazywa się Kartagena - skądinąd przepiękna i pełna zabytków.
     Położona w głębokiej zatoce od początku pełniła tak ważną strategicznie rolę, że zakładano ją trzykrotnie. Pierwsi byli Iberowie, którzy zbudowali w tym miejscu port Mastia. Doceniając jej walory, wódz Kartagińczyków- Hazdrubal Starszy -zajął  ten teren, który miał docelowo stać się przyczółkiem do podboju Półwyspu Iberyjskiego. Scypion Afrykański pokonał jednak Kartagińczyków i przemianował port na Carthago Nova. 


     Podczas kolejnych najazdów: Wandalów, Bizancjum, Wizygotów przechodziła z rąk do rąk, aż trafiła na ponad 500 lat do państwa Maurów. Po rekonkwiście stała się klejnotem Aragonii i Kastylii, a od XVI wieku pełni rolę bazy marynarki wojennej.    
     Jak przystało na miejsce mające prawie 3000 lat Kartagena ma wiele do zaoferowania: jedne z najlepiej zachowanych w Hiszpanii ruin rzymskiego teatru z I wieku n.e,

Widok z Castillo de la Concepcion ( na szczyt zamku wjeżdża winda) na całe miasto,



muzeum archeologiczne w Casa de la Fortuna 

pałac Calle Mayor 

pomnik ofiar terroryzmu dłuta W. Ochoa -El zulo

elegancką esplanadę prowadzącą w stronę portu z widokiem na budynek Generalnego Kapitanatu


budynki zaprojektowane przez ucznia Gaudiego- Victora Beltri`ego: Casa Maestre,  Casa Cervantes i hotel Zapata. 
ruiny katedry koło rzymskiego teatru 
kościół Santa Maria de Gracia  
mury miejskie z czasów rzymsko/bizantyjskich oraz forum

I - ponieważ marynarka wojenna zajęła całe nabrzeże- najbliższa plaża na wybrzeżu Costa Calida znajduje się kawałek drogi od centrum miasta. 


Nie polecam Kartaginy turystom spragnionym słońca i beztroskich kąpieli, jednak jej uroda zrobi na pewno wrażenie na wszystkich miłośnikach zabytków i poszukiwaczach wrażeń. Warto więc zjechać ze szlaku, by odkryć to, co ma do zaoferowania. 
     Nawet jedzenie okazało się tu zaskakująco smaczne. Osobiście polecam leżącą nieco na uboczu starówki restaurację La Buena Vida z fantastycznym menu i doskonałą kawą. (mocna  i zasłużona 4) 








niedziela, 29 września 2019

Alicante

      Przede wszystkim Alicante to duże miasto, ale jeśli ktoś lubi wypoczywać w takim miejscu... To trochę tak, jakby się pojechało na wakacje do Gdańska - obie aglomeracje mają nawet porównywalną liczbę mieszkańców.


To, czemu Alicante zawdzięcza swoją sławę, znajduje się na szczycie wzniesienia/ skały/klifu? Benacantill.  Zamek świętej Barbary- bo o nim mowa - jest imponujący i rozciąga się z niego fantastyczny widok na całą okolicę. Można - idąc przez  starą dzielnicę, Barrio de Cruz, pełną urokliwych domków oraz miejski park- dotrzeć samodzielnie do twierdzy, choć w 40 stopniowym upale, nie jest to najlepszy pomysł, tym bardziej, że można się tam także dostać windą.  Zamczysko ma bogatą historię, dawny kartagiński fort przechodził z rąk do rąk rzymian, Wizygotów, Maurów, Kastylijczyków, aby w końcu stać się jednym z najbardziej rozpoznawalnych zabytków na wybrzeżu.   



Widać z niego 3 miejskie plaże, port oraz dziwny dom w kształcie piramidy z "ugryzionym" czubkiem.


Aby uczynić Alicante jeszcze atrakcyjniejszym, władze wynajęły znanego projektanta, by zaprojektował i wyłożył Explanade de Espania "milionami" wielokolorowych, marmurowych kostek. Wygląda to owszem, całkiem nieźle, lecz  ciekaw jestem, jak się po tym chodzi w czasie deszczu.


Warto się zatrzymać przy budynku Ayunamiento czyli ratusza, który czaruje barokową fasadą, w urokliwym parku, Parque de Canalejas, na końcu esplanady, odwiedzić katedrę, przebudowaną -  jak to zazwyczaj bywało- z dawnego meczetu.

A pod koniec wpaść na kolację do którejś z małych, urokliwych restauracji w centrum.   



czwartek, 19 września 2019

i dalej ....

Z Murcji rzuciło nas do Torrevieja i w sumie był to do tej pory nasz najgorszy pomysł. Zwabieni pozytywnymi opiniami i obrazkami słonego jeziora zaryzykowaliśmy tydzień w najnudniejszym i oficjalnie - najbrzydszym miejscu na wybrzeżu.  To miasto jest wielkim kombinatem turystycznym. Apartamentowce z lat 80 popychają apartamentowce z XXI wieku, poprzetykane apartamentowcami z lat 90. Starej części nie ma, jakieś nieco bardziej wiekowe kasyno, kościół i wszędzie apartamentowce.


Sklepy, bary na ulicach, zero zieleni i aparta....
Smutne miasto, nawet morze tam jest jakieś niefajne. Owszem, ciepłe, ale najeżone skałami. Plaże malutkie i utkane ludźmi jak bałtycki patchwork. Ogólnie nic ciekawego.



Zachowująca pozory dawnej elegancji restauracja w  stylowym kasynie plasuje się na słabe 3, bo tym razem jedzenie okazało się sporym rozczarowaniem.   
Dla wszystkich, którzy chcą się dać oczarować Hiszpanii, a nie mieli jeszcze okazji jej odwiedzić- unikajcie takich miejsc. Istnieją po to, żeby wyciągać kasę a nie dają od siebie nic.

                                                                         
tak zwane wesołe miasteczko i targ


A na słonym jeziorze odsalarnia pozyskiwała "białe złoto".



Dwa kilometry dalej chorzy ludzie, szukający sposobu na pozbycie się problemów z egzemą, reumatyzmem i tym podobnych, leżeli na falach, wchłaniając dobroczynny jod.


Od tej pory nie kupuję soli morskiej... 
I nie było flamingów.     

niedziela, 8 września 2019

nasz ranking

        Prywatnie mówiąc - lubię jeść. nawet bardzo. Pić oczywiście też, ale przede wszystkim próbować...próbować... dlatego razem z zaprzyjaźniona grupą łasuchów postanowiliśmy stworzyć ranking restauracji, w których byliśmy. I tak oto  powstał arcysubiektywny spis walorów, jakie spełnić musi restauracja, by otrzymać najwyższą notę -szkolne 5. Skala zaczyna się od 1, choć nie wykluczamy w skrajnych przypadkach 0.


        I tak  zaczynamy od komunikatywności. Ta kategoria oznacza możliwość jakiejkolwiek rozmowy, tudzież wykazania chęci do porozumienia się. W czasie podróży niezwykle istotna rzecz.  Co z tego, że jedzonko będzie znakomite, jeśli nie dostaniemy stolika lub menu napisane po chińsku.
Drugą kategorią są ceny - czy restauracja nie próbuje przemycić ukrytych opłat, a jedzenie będzie w granicach, powiedzmy, normalnych-oczywiście rozumiemy, że trufle są drogie, więc cena typu 100 euro nie zrzuci nas ze stołków, lecz jeśli zamówimy jajka w koszulkach i za to zapłacimy sto euro....
Tak, zdarza się. Najlepiej o takich cenach powiedzą ci, którzy bywają np. w Wenecji. 
Trzecią kategorią jest obsługa - taktowna, uważna i uprzejma.
Ważny jest także wystrój czyli ogólnie pojęta estetyka.
A teraz najważniejsze - samo jedzenie z dodatkową kategorią - napoje.
I w ten oto sposób nasz miniranking pozwoli innym uniknąć naszych błędów, bądź odkryć miejsca nieoczywiste i zaskakujące.


         Murcja nie okazała się dla nas kulinarnym rajem. Może mieliśmy pecha, trafiając na przeciętne restauracje i bardzo udziwnione jedzenie. Podsumowując:
Komunikatywność na poziomie bliskim zera. Menu angielskie- nieobecne.
Ceny wysokie, rzekłbym nawet -bardzo. Miasto raczej rzadko odwiedzane przez turystów powinno mieć do zaoferowania znacznie więcej niż przypaloną wątróbkę z kurczaka za 30 euro. O cenach win nawet nie wspominając.
Żadna restauracja nie powaliła nas wystrojem ani smakowitymi daniami. I znów pojawił się odwieczny problem hiszpańskiej kuchni - dania nieco tańsze to frytura. Ogromne ilości zapiekanych, opiekanych, obsmażanych dań typu tapas: jajko gotowane na twardo w panierce opiekane na tłuszczu. dalibóg no nie w tę stronę Espanio !!!       


Dania z wyższej półki to dopiero bywa zaskoczenie. Sałatka rosyjska, ociekająca majonezem z ziemniakami niemal rozmemłanymi i bez zaostrzających  dodatków-typu ogórek kiszony- w zasadzie nie nadaje się do jedzenia. Pozostają owoce morza i mięso, a w tym przypadku im prościej - tym lepiej.  Częstą niespodzianką w menu jest podawanie z boku ceny za 100 gram a nie porcję. W jednej z restauracji tak udało nam się "wtopić" na langustynkach. Tym bardziej było to przykre, że zwierzę owo to przede wszystkim pancerzyk i za niejadalną chitynę przyszło nam zapłacić jak za zboże.
Oczywiście, nie odwiedziliśmy wielu restauracji, które być może są warte grzechu, ale te, do których w Murcji dotarliśmy, nie wprowadziły nas w nastrój błogości. Brak angielskiego menu, trudności w komunikacji z obsługą, która ni w ząb nie mówi po angielsku, przeciętne potrawy i brak olśnień - z tych powodów na pewno nie wrócimy do Murcji na obiad.
Chocolateria Valor - 5 za miejscówke pod samą katedrą, jedzenie -słodkie. Śniadanie typowe dla Andaluzji czyli 100% cukru w cukrze - ogółem 3
Cafe Lab - świetna kawa przyrządzana na wiele sposobów- mocne 4
Bar/restauracja Tapa - można tam zjeść w okolicach godzin popołudniowych. Dobre owoce morza, klasyczne tapas i przedziwna Sangria ( mieszana z ciężkim alkoholem) - słabe 3.         

  

poniedziałek, 22 lipca 2019

Pogrzeb sardynki


       Katedra jest fantastyczna, ale Murcja ma znacznie więcej atrakcji. Do zwiedzania zachęca nas stylowe kasyno, muzea i teatr, klasztor hieronimitów, pałac biskupi czy klasztor La Merced. Tym razem jednak skupię się na miejscach, które mogą umknąć, szczególnie, jeśli wpada się do tego miasta na kilka godzin.
1.     Acueducto y Noria de La Nora - rzeka Segura - w której płynie woda - z betonową rybą. Zapewne powyższy dopisek Was zaskoczył, albowiem taka jest - wydawać by się mogło, oczywista- definicja rzeki. Tymczasem, w Hiszpanii czy Portugalii pełno jest wyschniętych koryt noszących szumne nazwy „rio”, gdzie kropla wody pojawia się może raz na rok. 


         W Murcji z mętnej, przypominającej kawę z mlekiem toni wyłania się ryba. Jest to zapewne sardynka, której pogrzeb obchodzi się tu bardzo uroczyście. Ludowe święto 
     - doskonale ujęte na obrazie Goi- miało dawniej charakter mocno… orgiastyczny. Ponieważ w okolicach dzisiejszej Murcji Rzymianie założyli swoje osady, do tradycji iberyjskiej przeniknęły wpływy dawnych obrzędów grecko-rzymskich, w tym Bachanalii czy Dionizji. A te z kolei słynęły z mocno nieumiarkowanych zachowań uczestników – zarówno w sferze picia, jak obyczajów. Pozostał po nich zwyczaj zakładania masek, i tak korowód przebierańców przenosił nad rzekę kukłę trzymającą w ustach sardynkę. Rybę uroczyście grzebano, a słomianego potwora palono. W ten sposób kończył się karnawał i zaczynał post. Chrześcijaństwo próbowało walczyć z tą tradycją, ale  okazała się niezniszczalna. Jak posąg betonowej ryby…

Noria po hiszpańsku znaczy diabelski młyn. Dawniej określano tak system nawadniający oparty na wielkim kole. Fragmenty średniowiecznego akweduktu i młyńskiego koła archeolodzy odkrywają na brzegu po dziś dzień. Czy był to wynalazek Maurów, którzy założyli Murcję, czy mieszkających tu wcześniej Ibero-Rzymian, tego nie wiemy, ale łatwo sobie wyobrazić, jak ważną funkcję dla społeczności przez wieki pełniła kawowo-mleczna Segura.         


niedziela, 7 lipca 2019

Murcja i co dalej

     Oczywiście - Murcja to katedra. Wielka, olśniewająca, barokowa. Jej front z aktem wniebowzięcia jest imponujący, ponoć tylko podobny przybytek w Sewilli może sie równać rozmachem z tą niezwykłą budowlą. Dlaczego akurat ta katedra jest wyjątkowa?
 

1. Budowano ją 400 lat. Złośliwi twierdzą, że jest to najlepszy przykład ducha Hiszpanii i namacalny dowód zabójczego tempa prac przy wznoszeniu budynków publicznych.

2. W tak zwanym międzyczasie zdążyły się co najmniej 3 razy zmienić prądy w sztuce a wraz z nimi  poczucie estetyki. Katedra wystartowała jako gotycka, trochę namieszał renesans, a resztę dołożył barok. Pewnie znawca odkryje tam szczyptę klasycyzmu lub domieszkę mudejar`u czyli tak zwane wszystko w jednym. Taka mieszanina powinna razić chaosem, tymczasem - o dziwo- jest idealna. Budowniczym udało się połączyć puzle stylistyczne w jeden spójny obraz, który olśniewa od ponad 300 lat.


3. 25 dzwonów nie obwieszcza uroczystych mszy, ale ...porę obiadową - wszystkie razem dają czadu o 13.

4. Ponieważ Murcja jest sennym, spokojnym miastem, do którego przybywa stosunkowo niewielu turystów, przed wejściem nie ma kolejek, a panujący wewnątrz chłód i półmrok stanowią świetną ucieczkę przed panującym na zewnątrz upałem. Tuż obok katedry, na Plaza Cardenal Belluga mieszczą się lodziarnie i kawiarnie, zawsze ktoś gra na gitarze, restauracje kuszą zapachami. Senna atmosfera udziela sie wszystkim, więc nawet mnie przestało dziwić, że sanktuarium budowano tak długo, bo przecież w Murcji nie wypada się śpieszyć...   

       

czwartek, 27 czerwca 2019

Hiszpania latem czyli, co robić zamiast plażowania

            Hiszpania latem jest miejscem trudnym - to jest oczywista oczywistość. Każdemu, kto wybiera się w podróż opartą bardziej na zwiedzaniu niż leżeniu na plaży, mogę powiedzieć jedno - jest gorąco. Czasem tak gorąco, że jedynym sensownym wyborem jest właśnie leżenie na plaży i sączenie lodowatych napojów pod parasolem. Osobiście lubię plaże i morze - na leżaku wytrzymuję nawet 30 minut, a później.... no cóż. zaczyna być ciężko. Dlatego wybrałem się na Costa Blanca, żeby zobaczyć perę ciekawych miejsc i jednocześnie poleżeć w słońcu na podobno "najpiękniejszym" fragmencie wybrzeża Hiszpanii - z czym się absolutnie nie zgadzam.


 Swoją podróż zacząłem w Murcji.
miasto ma trzy wady:
1. nie leży nad morzem, więc oczywiście nie jest częścią Costa Blanca
2. w lecie jest to przedsionek piekła, bo patrz punkt 1, w związku z czym średnia temperatur wynosi około 30 stopni. I mam wrażenie, że obliczono ją z nocami, bo kiedy przez tydzień próbowaliśmy przeżyć w miescie, słupek nie opadał poniżej 33, a czasem nawet rósł. W takiej temperaturze człowiek tylko wegetuje.


3.przerwa na lunch trwa od 12 do 20. Restauracje i bary pozamykane na głucho, wszystkie ciekawe miejsca opuszczone, ludzi jak na lekarstwo. Pustymi ulicami snują sie zagubieni turyści, po cichu marzący o powrocie do klimatyzowanych pokoi. Martwota, upał i zero ukojenia. Nawet lodziarnie cichaczem zamykają podwoje, bo klientów mają niewielu. Pytanie - kto normalny pomyka ulicami, gdy na termometrze brakuje skali?


Miasto ożywa w okolicy godziny 8 więc obiad spożywa sie tam niewiele przed północą. Nie ma co liczyć na jakikolwiek posiłek podczas trwania godzin z piekła rodem. 
     

środa, 8 maja 2019

Jak trafić na Semana Santa ? I dlaczego piszę o tym po świętach, a nie przed?


Obie odpowiedzi wcale nie są takie proste;
1. Ważne są uwarunkowania geograficzne. Wielki tydzień jest uroczyście obchodzony przede wszystkim w miastach Andaluzji, centralnej Hiszpanii oraz w niewielkich miejscowościach, gdzie stanowi lokalną tradycję.




   Jeśli ktoś chce dopiero zacząć swoja przygodę z Wielkim Tygodniem, odradzam Barcelonę. Północ zawsze jest chłodniejsza, mniej żarliwa i skłonna do uniesień. Gorącokrwiste południe po prostu żyje obchodami Wielkiego Tygodnia. Pod Pirenejami nawet saeta brzmi inaczej – jakby nieco mniej rozdzierająco.   

    Prawdą jest, że tradycje związane z Semana Santa swego czasu niemal zniknęły z Barcelony, ale ponieważ obchody tego święta można porównać do wielkiego koła zamachowego, które napędza turystykę, więc powoli następuje ich „odkurzenie” i reaktywacja. Oprócz spraw materialnych pojawia się także potrzeba duchowa, bo zlaicyzowane społeczeństwo okazuje się przedziwnie spragnione sacrum. 


   Katalonia w ogóle uchodzi za bardziej lewicową i mniej katolicką (zaciekle opierała się generałowi Franco, za co sowicie zapłaciła Barcelona podczas białego terroru).
     Z tych właśnie powodów trzeba wcześniej zastanowić się, dokąd chcemy jechać. Południe (Malaga i całe Costa del Sol) będzie w tym czasie dużo droższe. 
Cena apartamentu w trakcie Wielkiego Tygodnia wynosiła 70 euro za noc, po świętach spadła do 23 euro!



Ceny lotów także uwzględniają masowy ruch turystyczny w tym czasie i rosną jak na drożdżach.
Reforma szkolnictwa w Polsce także wpłynie w znaczący sposób na ceny biletów lotniczych!!!
Rodzice uczniów klas, które nie mają w tym czasie egzaminu, będą mieli okazję wyjechać ze swoimi pociechami na długie ferie wiosenne ( 10 dni zamiast 6). Celem będzie zapewne poszukiwanie słońca na południu,więc ceny będą windowane przez przewoźników. 



Jedynym rozwiązaniem jest zaplanowanie wyjazdu dużo wcześniej i odpowiednie przygotowanie się do Wielkiej Przygody- a taką niewątpliwie będzie wyjazd w Semana Santa. 
Ktoś może powiedzieć- ok, ale rok wcześniej, czy to nie przesada? 
Może odrobinę, ale sprawdźcie ceny noclegów choćby w Sewilli na Wielki Tydzień 2020...   
I to jest właściwa odpowiedź na  drugie pytanie zawarte w tytule - Nie piszę tego informatora po, ale przed kolejnymi świętami.   

niedziela, 5 maja 2019





   Tak zakończyła się nasza podroż po Irlandii Północnej, od tego czasu udało mi się trafić do różnych miejsc i poznać różne smaki. Trudno w takim przypadku znaleźć czas na pisanie, jednak ...
Zacznijmy od naszego ostatniego wypadu- w poszukiwaniu zagubionego ducha Świąt Wielkanocnych.
    Nie wiem, jak Wam, ale mnie te wiosenne święta kojarzą się ze stołem uginającym się od jedzenia i rodzinnymi spotkaniami. Nuda i milion kalorii w jednym, dlatego tym razem wyprawiliśmy się do Granady  ( w języku hiszpańskim nazwa brzmi Granada, Francuzi – a za nimi także Polacy nazywają miasto Grenadą. Jak widać obie formy są poprawne) na Semana Santa. I od razu mam kila ważnych informacji:
                                              Semana Santa ma różne oblicza. W tym przypadku bosa Barcelona 
 

1.   W normalny, powszedni dzień tłum ludzi stojących przed bramą Alhambry po prostu przytłacza.  Ktoś, kto w sezonie spontanicznie planuje się wybrać do pałacu, pocałuje klamkę. Rezerwacji internetowej trzeba dokonać ze sporym wyprzedzeniem, chyba że wykupicie wycieczkę z miejscowego biura podróży. Na teren Alhambry wpuszczane jest codziennie tylko 7000 zwiedzających, w tym wycieczki, ludzie z wcześniejszymi rezerwacjami oraz ( nielicznymi) biletami sprzedawanymi w kasie. Tutaj nie ma co liczyć na szczęście. Jeden z największych cudów świata przyciąga jak magnes niewyobrażalne rzesze turystów ze wszystkich stron. Prawdę mówiąc mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu- udało nam się kupić jeden bilet, ponieważ pogoda była tak fatalna, że wielu turystów odwołało przyjazd. Cena zwiedzania całego kompleksu to 14 euro, w biurach wycieczki kosztują od 80 w górę - nawet do 250 euro, a i tak chętnych było więcej niż miejsc.


2. Semana Santa czyli Wielki Tydzień to szczyt wiosennego sezonu. Zaczyna się od niedzieli i trwa do poniedziałku ( u nas nazywanego lanym, tymczasem w Hiszpanii to już normalny dzień).  Ten czas w Andaluzji dosłownie oraz w przenośni zmienia oblicza miast i wsi. Dosłownie, ponieważ kordony policji, bariery i specjalne zapory uniemożliwiają swobodne poruszanie się po centrach miast. Marudni turyści narzekają na utrudnienia w ruchu, wymuszone pochodami platform postoje, często pozamykane muzea lub sklepy. Na przykład w Maladze od 16 do pierwszej w nocy przechodzi około 30 procesji. Okolice katedry są całkowicie zablokowane przez tłumy, dojście do wyznaczonego celu zajmuje sporo czasu i wymaga mistrzowskiej orientacji ( lub działającej apki).

                                                        i duuużo kadzidła



3. I, jeśli pada deszcz, obchody są tylko w kościołach.  W tym roku w Madrycie tuż przed świętami spadł śnieg... Tak to nam się zmienił klimat na Ziemi.
                                                                         w oczekiwaniu