Szukaj na tym blogu

środa, 14 lutego 2024

        Zamek Dunamase cz.7  Wejdźmy do zamku

  
Rock of Dunamase to skała (po irlandzku zapisywana jako Dun Masc czyli fort Masca)
wznosząca się na około 50 metrów ponad rozległą równiną. Jako punkt strategiczny miejsce
idealne z rozpościerającym się szerokim widokiem na okolicę. Legenda mówi, że
majestatyczna skała była od starożytności siedzibą celtyckich królów, ale naukowcy nigdy
tego nie potwierdzili. Wykopaliska archeologiczne natomiast informują, że pierwsza
powstała tu wczesnochrześcijańska osada/klasztor/warownia (około IXw) zdobyta i
splądrowana przez Wikingów w 842r. Podczas obrony zginął opat klasztoru Aed, syn Dub dá
Chrích ( i ponownie, choć nie ma on żadnego znaczenia w naszej historii, musiałem po prostu
uwiecznić jego imię) po czym (nie ma żadnych dowodów na okupację tego miejsca przez
Skandynawów).










Odbudowano go, czyniąc twierdzę spektakularną – rozległy dziedziniec otaczał wysoki mur
kurtynowy, biegnący wzdłuż krawędzi klifu. Drugi mur przylegał do pierwszego niczym
oczko do pierścionka, to właśnie przez zamykający go przysadzisty barbakan prowadziła
jedyna droga do środka. Wykuta w skale fosa, zwodzony most i potężne, najeżone
metalowymi okuciami kraty miały za zadanie odstraszyć nieproszonych gości. Ci, którzy
otrzymali zgodę na wjazd i przekroczyli bramę w drugiej linii murów, stawali oko w oko z
wysoką i rozległą rezydencją, zbudowaną na planie prostokąta z dobudowaną dodatkową
częścią, mieszczącą zapewne stajnie i pomieszczenia gospodarcze. Usytuowany na szczycie
wzgórza zamek królował ponad całą równiną, a z jego okien można było podziwiać malujące
się daleko na horyzoncie góry Slieve Bloom.
Musiało to być imponujące miejsce.


W XII wieku stało się najsłynniejszą warownią Leinister, bo właśnie tu Diarmait przywiózł
porwaną (?) Dervorgillię i tu miały miejsce owe słynne „dysputy teologiczne” między nimi.
Wściekły mąż na czele oddziałów własnych oraz tych, którymi wspomógł go król, zaczął
oblężenie zamku. Ale radość po zwycięstwie była okraszona goryczą, bo choć O`Rourkes
odzyskał żonę (oraz skradzione dobra), to sam podły Diarmait zdążył uciec. Resztę tej
historii znamy, więc dopowiem tylko, że Dunamase było rezydencją Strongbowa przez cały
jego pobyt w Irlandii – jedyną ocalałą z majątku, jaki był zmuszony oddać Henrykowi II.
Prawdopodobnie stało się tak dlatego, że twierdzę wniosła w posagu Aoife i władca Anglii
nie miał prawa się jej domagać. Po śmierci rodziców zamek odziedziczyła Izabela, która
wyszła za mąż za Williama Marshala. Mieli razem aż pięciu synów, jednak wszyscy oni
odeszli bezpotomnie, więc posiadłość przeszła kolejny raz w ręce kobiety. Zaniedbana
niszczała sobie cicho, aż do chwili, gdy w XV wieku przejęła ją potężna rodzina O`More (
obecnie używająca podwójnego nazwiska More O`Ferral), do historii przeszły jej heroiczne
walki z Anglikami przez co całe Laois nazywano hrabstwem O`More.
Najsłynniejszą postacią, związaną z zamkiem i całym hrabstwem był Rory Og O`More, cierń
w oku angielskich okupantów, którzy w wieku XVI przymierzali się do podporządkowania
sobie całego kraju.
(O nim napiszę nieco więcej pod tekstem, bo to ciekawa i nietuzinkowa postać, zaskakująco
podobna do naszych watażków z Kmicicem na czele)
Zamek ponownie stał się tym, do czego został powołany -warownią, która odegrała ważną
rolę podczas wojen konfederackich w wieku XVII. Legenda mówi, że oblegająca Dunamase
armia angielska połamała sobie zęby na jego wysokich blankach, więc dowódcy zdecydowali
się wysadzić twierdzę w powietrze.
I tak dumna warownia obróciła się w ruinę.


Pod koniec XVIII wieku sir John Parnell – kanclerz irlandzkiego parlamentu i kolejny
właściciel zamku -postanowił zbudować tu swoją rezydencję i okazałą salę bankietową, w
tym celu pościągał z okolic średniowieczne detale architektoniczne, rzeźby i kolumny, ale nic
mu z tych planów nie wyszło. Jego następcy pozwolili Dunamase powoli odchodzić w
niebyt.
Dziś trudno- stojąc pośród zwałowiska kamieni- wyobrazić sobie, jak wyglądało i czym było
to miejsce, tak ściśle powiązane z dramatyczną historią Zielonej Wyspy.

sobota, 27 stycznia 2024

       Zamek Dunamase cz.6 Spójrzmy na obraz


        W dublińskiej Galerii Narodowej jest dużo obrazów, ale tylko jeden z nich ma do swojej dyspozycji całą salę.
         Namalowany przez Daniela Maclise (1806-1870) przedstawia moment zaślubin Strongbowa i Aoife.



         Oto, co mówi o teściu i architekcie zamęścia Expugnatio Hibernica (Podbój Irlandii)Giraldusa Cambrensisa: (Dermot był) wysoki i dobrze zbudowany, odważny i wojowniczy o
chrapliwym głosie, który stał się taki na skutek ciągłego przebywania w zgiełku bitewnym”.
Mimo, że nazywano go patronem kościoła, ponieważ założył dwa opactwa, jest przez
współczesnych określany jako „fer buaidhirtha na Banba ocus aidhmillti Erenn” człowiek
siejący niepokój i niszczyciel Irlandii.
        Podobnie jak różne wydarzenia, obrazy można interpretować na różne sposoby, sięgnę więc
do opisu kuratorskiego z National Gallery: trwająca ponad stulecie dyskusja dotyczy tego, co
malarz chciał nam pokazać. Czy Maclise postanowił tym dziełem wyrazić swoją sympatię dla
walczących o niepodległość Irlandczyków, czy raczej dać popis swoich zdolności, dzięki
którym scena zaślubin ( szczególnie ważnej dla dziewiętnastowiecznych nacjonalistów,
wierzących, że oznaczały one wkroczenie Anglii do wolnej Irlandii) zyskała niemal teatralny
charakter. O tym drugim powodzie według krytyków świadczy najlepiej fakt, że obraz
powstał na zamówienie angielskiego parlamentu, czyli nie mogło być mowy o jakimkolwiek
podtekście podważającym zasadność lub okrucieństwo angielskich rządów na wyspie.


Skoro w najlepsze trwa dyskusja, zatem i interpretacja jest różna w zależności od
stronnictwa. Ci, którzy uważają, że Maclise jednak w duchu popierał walczących
Irlandczyków zwracają uwagę na:
- ciemne, burzowe niebo w tle
- stopę Strongbowa na szczycie przewróconego krzyża ( odwołanie do tego, że protestancka
Anglia podeptała katolicką Irlandię)
- harfę – reprezentującą dawną chwałę celtyckiej Irlandii- z pękniętą struną („Irlandzkie
melodie” Thomasa Moore'a z ilustracjami Maclise sprawiły, że upowszechnił się wizerunek
harfy jako symbolu tożsamości narodowej mieszkańców Zielonej Wyspy. W jednej z
przytoczonych tam piosenek młody bard, wierzący, że dźwięk szlachetnego instrumentu
może wybrzmieć wyłącznie w czasach wolności, celowo rozrywa struny, gdy przeczuwa
klęskę ze strony niezliczonych najeźdźców)
- irlandzcy naczelnicy klanów pokonani i upokorzeni są przedstawieni z grubymi
metalowymi kołnierzami i łańcuchami na szyjach, stojąc za Dermotem ze smutkiem patrzą na
ceremonię
-malarz przywołał pamięć ofiar z Waterford, ciała zmarłych ułożył na pierwszym planie, ale
jedynym śladem krwi jest strużka, która wydaje się wypływać z ziemi na kamienną płytę.
Symbol jest łatwy do odczytania - Szmaragdowa Wyspa została zraniona przez małżeństwo
jednej ze swoich cór z Walijczykiem



Ci, którzy uważają, że Maclise był odnoszącym sukcesy artystą w Anglii, więc nie ma
żadnego powodu, by ryzykował swoją karierę i reputację tylko po to, żeby namalować obraz
krytykujący okupantów, przytaczają inne argumenty:
- duża ilość złotych ozdób noszonych przez Aoife i jej druhny (co jest niezgodne z wiedzą
historyczną) stanowiła okazję do popisania się przez malarza umiejętnościami technicznymi i
tylko nimi, bo nic nie wskazuje, jakoby Irlandia w rzeczonym okresie była krainą mlekiem,
miodem i złotem płynącą. Do tej pory zresztą nie jest


-liczne kwiaty ( co ciekawe – takie zwyczajne, polne) także mają w pełnej krasie ukazać
kunszt autora, bardziej niż jego przekonania polityczne
- obraz miał wisieć w komnacie Izby Lordów w Pałacu Westminsterskim, ale utknął w
londyńskiej Galerii Narodowej. Trudno nawet domniemywać, że z Maclise, zdając sobie
doskonale sprawę z tego, gdzie docelowo ma trafić jego obraz, zdobyłby się na tak jawną
prowokację, bo dla malarza oznaczałoby to zapewne śmierć zawodową.
Dwie opinie, dwa stronnictwa i dyskusja nad obrazem, który przedstawia wydarzenie
odbijające się echem po dziś dzień. 

Pewnie dlatego stoi sam w pustej sali…