Szukaj na tym blogu

niedziela, 29 września 2019

Alicante

      Przede wszystkim Alicante to duże miasto, ale jeśli ktoś lubi wypoczywać w takim miejscu... To trochę tak, jakby się pojechało na wakacje do Gdańska - obie aglomeracje mają nawet porównywalną liczbę mieszkańców.


To, czemu Alicante zawdzięcza swoją sławę, znajduje się na szczycie wzniesienia/ skały/klifu? Benacantill.  Zamek świętej Barbary- bo o nim mowa - jest imponujący i rozciąga się z niego fantastyczny widok na całą okolicę. Można - idąc przez  starą dzielnicę, Barrio de Cruz, pełną urokliwych domków oraz miejski park- dotrzeć samodzielnie do twierdzy, choć w 40 stopniowym upale, nie jest to najlepszy pomysł, tym bardziej, że można się tam także dostać windą.  Zamczysko ma bogatą historię, dawny kartagiński fort przechodził z rąk do rąk rzymian, Wizygotów, Maurów, Kastylijczyków, aby w końcu stać się jednym z najbardziej rozpoznawalnych zabytków na wybrzeżu.   



Widać z niego 3 miejskie plaże, port oraz dziwny dom w kształcie piramidy z "ugryzionym" czubkiem.


Aby uczynić Alicante jeszcze atrakcyjniejszym, władze wynajęły znanego projektanta, by zaprojektował i wyłożył Explanade de Espania "milionami" wielokolorowych, marmurowych kostek. Wygląda to owszem, całkiem nieźle, lecz  ciekaw jestem, jak się po tym chodzi w czasie deszczu.


Warto się zatrzymać przy budynku Ayunamiento czyli ratusza, który czaruje barokową fasadą, w urokliwym parku, Parque de Canalejas, na końcu esplanady, odwiedzić katedrę, przebudowaną -  jak to zazwyczaj bywało- z dawnego meczetu.

A pod koniec wpaść na kolację do którejś z małych, urokliwych restauracji w centrum.   



czwartek, 19 września 2019

i dalej ....

Z Murcji rzuciło nas do Torrevieja i w sumie był to do tej pory nasz najgorszy pomysł. Zwabieni pozytywnymi opiniami i obrazkami słonego jeziora zaryzykowaliśmy tydzień w najnudniejszym i oficjalnie - najbrzydszym miejscu na wybrzeżu.  To miasto jest wielkim kombinatem turystycznym. Apartamentowce z lat 80 popychają apartamentowce z XXI wieku, poprzetykane apartamentowcami z lat 90. Starej części nie ma, jakieś nieco bardziej wiekowe kasyno, kościół i wszędzie apartamentowce.


Sklepy, bary na ulicach, zero zieleni i aparta....
Smutne miasto, nawet morze tam jest jakieś niefajne. Owszem, ciepłe, ale najeżone skałami. Plaże malutkie i utkane ludźmi jak bałtycki patchwork. Ogólnie nic ciekawego.



Zachowująca pozory dawnej elegancji restauracja w  stylowym kasynie plasuje się na słabe 3, bo tym razem jedzenie okazało się sporym rozczarowaniem.   
Dla wszystkich, którzy chcą się dać oczarować Hiszpanii, a nie mieli jeszcze okazji jej odwiedzić- unikajcie takich miejsc. Istnieją po to, żeby wyciągać kasę a nie dają od siebie nic.

                                                                         
tak zwane wesołe miasteczko i targ


A na słonym jeziorze odsalarnia pozyskiwała "białe złoto".



Dwa kilometry dalej chorzy ludzie, szukający sposobu na pozbycie się problemów z egzemą, reumatyzmem i tym podobnych, leżeli na falach, wchłaniając dobroczynny jod.


Od tej pory nie kupuję soli morskiej... 
I nie było flamingów.     

niedziela, 8 września 2019

nasz ranking

        Prywatnie mówiąc - lubię jeść. nawet bardzo. Pić oczywiście też, ale przede wszystkim próbować...próbować... dlatego razem z zaprzyjaźniona grupą łasuchów postanowiliśmy stworzyć ranking restauracji, w których byliśmy. I tak oto  powstał arcysubiektywny spis walorów, jakie spełnić musi restauracja, by otrzymać najwyższą notę -szkolne 5. Skala zaczyna się od 1, choć nie wykluczamy w skrajnych przypadkach 0.


        I tak  zaczynamy od komunikatywności. Ta kategoria oznacza możliwość jakiejkolwiek rozmowy, tudzież wykazania chęci do porozumienia się. W czasie podróży niezwykle istotna rzecz.  Co z tego, że jedzonko będzie znakomite, jeśli nie dostaniemy stolika lub menu napisane po chińsku.
Drugą kategorią są ceny - czy restauracja nie próbuje przemycić ukrytych opłat, a jedzenie będzie w granicach, powiedzmy, normalnych-oczywiście rozumiemy, że trufle są drogie, więc cena typu 100 euro nie zrzuci nas ze stołków, lecz jeśli zamówimy jajka w koszulkach i za to zapłacimy sto euro....
Tak, zdarza się. Najlepiej o takich cenach powiedzą ci, którzy bywają np. w Wenecji. 
Trzecią kategorią jest obsługa - taktowna, uważna i uprzejma.
Ważny jest także wystrój czyli ogólnie pojęta estetyka.
A teraz najważniejsze - samo jedzenie z dodatkową kategorią - napoje.
I w ten oto sposób nasz miniranking pozwoli innym uniknąć naszych błędów, bądź odkryć miejsca nieoczywiste i zaskakujące.


         Murcja nie okazała się dla nas kulinarnym rajem. Może mieliśmy pecha, trafiając na przeciętne restauracje i bardzo udziwnione jedzenie. Podsumowując:
Komunikatywność na poziomie bliskim zera. Menu angielskie- nieobecne.
Ceny wysokie, rzekłbym nawet -bardzo. Miasto raczej rzadko odwiedzane przez turystów powinno mieć do zaoferowania znacznie więcej niż przypaloną wątróbkę z kurczaka za 30 euro. O cenach win nawet nie wspominając.
Żadna restauracja nie powaliła nas wystrojem ani smakowitymi daniami. I znów pojawił się odwieczny problem hiszpańskiej kuchni - dania nieco tańsze to frytura. Ogromne ilości zapiekanych, opiekanych, obsmażanych dań typu tapas: jajko gotowane na twardo w panierce opiekane na tłuszczu. dalibóg no nie w tę stronę Espanio !!!       


Dania z wyższej półki to dopiero bywa zaskoczenie. Sałatka rosyjska, ociekająca majonezem z ziemniakami niemal rozmemłanymi i bez zaostrzających  dodatków-typu ogórek kiszony- w zasadzie nie nadaje się do jedzenia. Pozostają owoce morza i mięso, a w tym przypadku im prościej - tym lepiej.  Częstą niespodzianką w menu jest podawanie z boku ceny za 100 gram a nie porcję. W jednej z restauracji tak udało nam się "wtopić" na langustynkach. Tym bardziej było to przykre, że zwierzę owo to przede wszystkim pancerzyk i za niejadalną chitynę przyszło nam zapłacić jak za zboże.
Oczywiście, nie odwiedziliśmy wielu restauracji, które być może są warte grzechu, ale te, do których w Murcji dotarliśmy, nie wprowadziły nas w nastrój błogości. Brak angielskiego menu, trudności w komunikacji z obsługą, która ni w ząb nie mówi po angielsku, przeciętne potrawy i brak olśnień - z tych powodów na pewno nie wrócimy do Murcji na obiad.
Chocolateria Valor - 5 za miejscówke pod samą katedrą, jedzenie -słodkie. Śniadanie typowe dla Andaluzji czyli 100% cukru w cukrze - ogółem 3
Cafe Lab - świetna kawa przyrządzana na wiele sposobów- mocne 4
Bar/restauracja Tapa - można tam zjeść w okolicach godzin popołudniowych. Dobre owoce morza, klasyczne tapas i przedziwna Sangria ( mieszana z ciężkim alkoholem) - słabe 3.