Szukaj na tym blogu

czwartek, 19 września 2019

i dalej ....

Z Murcji rzuciło nas do Torrevieja i w sumie był to do tej pory nasz najgorszy pomysł. Zwabieni pozytywnymi opiniami i obrazkami słonego jeziora zaryzykowaliśmy tydzień w najnudniejszym i oficjalnie - najbrzydszym miejscu na wybrzeżu.  To miasto jest wielkim kombinatem turystycznym. Apartamentowce z lat 80 popychają apartamentowce z XXI wieku, poprzetykane apartamentowcami z lat 90. Starej części nie ma, jakieś nieco bardziej wiekowe kasyno, kościół i wszędzie apartamentowce.


Sklepy, bary na ulicach, zero zieleni i aparta....
Smutne miasto, nawet morze tam jest jakieś niefajne. Owszem, ciepłe, ale najeżone skałami. Plaże malutkie i utkane ludźmi jak bałtycki patchwork. Ogólnie nic ciekawego.



Zachowująca pozory dawnej elegancji restauracja w  stylowym kasynie plasuje się na słabe 3, bo tym razem jedzenie okazało się sporym rozczarowaniem.   
Dla wszystkich, którzy chcą się dać oczarować Hiszpanii, a nie mieli jeszcze okazji jej odwiedzić- unikajcie takich miejsc. Istnieją po to, żeby wyciągać kasę a nie dają od siebie nic.

                                                                         
tak zwane wesołe miasteczko i targ


A na słonym jeziorze odsalarnia pozyskiwała "białe złoto".



Dwa kilometry dalej chorzy ludzie, szukający sposobu na pozbycie się problemów z egzemą, reumatyzmem i tym podobnych, leżeli na falach, wchłaniając dobroczynny jod.


Od tej pory nie kupuję soli morskiej... 
I nie było flamingów.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz