Szukaj na tym blogu

niedziela, 8 września 2019

nasz ranking

        Prywatnie mówiąc - lubię jeść. nawet bardzo. Pić oczywiście też, ale przede wszystkim próbować...próbować... dlatego razem z zaprzyjaźniona grupą łasuchów postanowiliśmy stworzyć ranking restauracji, w których byliśmy. I tak oto  powstał arcysubiektywny spis walorów, jakie spełnić musi restauracja, by otrzymać najwyższą notę -szkolne 5. Skala zaczyna się od 1, choć nie wykluczamy w skrajnych przypadkach 0.


        I tak  zaczynamy od komunikatywności. Ta kategoria oznacza możliwość jakiejkolwiek rozmowy, tudzież wykazania chęci do porozumienia się. W czasie podróży niezwykle istotna rzecz.  Co z tego, że jedzonko będzie znakomite, jeśli nie dostaniemy stolika lub menu napisane po chińsku.
Drugą kategorią są ceny - czy restauracja nie próbuje przemycić ukrytych opłat, a jedzenie będzie w granicach, powiedzmy, normalnych-oczywiście rozumiemy, że trufle są drogie, więc cena typu 100 euro nie zrzuci nas ze stołków, lecz jeśli zamówimy jajka w koszulkach i za to zapłacimy sto euro....
Tak, zdarza się. Najlepiej o takich cenach powiedzą ci, którzy bywają np. w Wenecji. 
Trzecią kategorią jest obsługa - taktowna, uważna i uprzejma.
Ważny jest także wystrój czyli ogólnie pojęta estetyka.
A teraz najważniejsze - samo jedzenie z dodatkową kategorią - napoje.
I w ten oto sposób nasz miniranking pozwoli innym uniknąć naszych błędów, bądź odkryć miejsca nieoczywiste i zaskakujące.


         Murcja nie okazała się dla nas kulinarnym rajem. Może mieliśmy pecha, trafiając na przeciętne restauracje i bardzo udziwnione jedzenie. Podsumowując:
Komunikatywność na poziomie bliskim zera. Menu angielskie- nieobecne.
Ceny wysokie, rzekłbym nawet -bardzo. Miasto raczej rzadko odwiedzane przez turystów powinno mieć do zaoferowania znacznie więcej niż przypaloną wątróbkę z kurczaka za 30 euro. O cenach win nawet nie wspominając.
Żadna restauracja nie powaliła nas wystrojem ani smakowitymi daniami. I znów pojawił się odwieczny problem hiszpańskiej kuchni - dania nieco tańsze to frytura. Ogromne ilości zapiekanych, opiekanych, obsmażanych dań typu tapas: jajko gotowane na twardo w panierce opiekane na tłuszczu. dalibóg no nie w tę stronę Espanio !!!       


Dania z wyższej półki to dopiero bywa zaskoczenie. Sałatka rosyjska, ociekająca majonezem z ziemniakami niemal rozmemłanymi i bez zaostrzających  dodatków-typu ogórek kiszony- w zasadzie nie nadaje się do jedzenia. Pozostają owoce morza i mięso, a w tym przypadku im prościej - tym lepiej.  Częstą niespodzianką w menu jest podawanie z boku ceny za 100 gram a nie porcję. W jednej z restauracji tak udało nam się "wtopić" na langustynkach. Tym bardziej było to przykre, że zwierzę owo to przede wszystkim pancerzyk i za niejadalną chitynę przyszło nam zapłacić jak za zboże.
Oczywiście, nie odwiedziliśmy wielu restauracji, które być może są warte grzechu, ale te, do których w Murcji dotarliśmy, nie wprowadziły nas w nastrój błogości. Brak angielskiego menu, trudności w komunikacji z obsługą, która ni w ząb nie mówi po angielsku, przeciętne potrawy i brak olśnień - z tych powodów na pewno nie wrócimy do Murcji na obiad.
Chocolateria Valor - 5 za miejscówke pod samą katedrą, jedzenie -słodkie. Śniadanie typowe dla Andaluzji czyli 100% cukru w cukrze - ogółem 3
Cafe Lab - świetna kawa przyrządzana na wiele sposobów- mocne 4
Bar/restauracja Tapa - można tam zjeść w okolicach godzin popołudniowych. Dobre owoce morza, klasyczne tapas i przedziwna Sangria ( mieszana z ciężkim alkoholem) - słabe 3.         

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz