Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 26 października 2015

Tam, gdzie spadają gwiazdy

I


Mówisz, wypijmy za Irlandię,
za jedyne miejsce na świecie,
w którym można obserwować gwiazdy w deszczu.
Theodore Deppe


Stało się…
Pomni  ubiegłorocznych przysiąg udaliśmy się za morze ( i to nie jedno), by dokończyć  naszą podróż dookoła Irlandii. Tym razem kierunek był określony, ruszyliśmy na północ, szukając dzikiej krainy, w której spotkać można jeszcze leprechauny.  Żyją one ponoć w tajemniczych elfickich fortach mieszczących się wewnątrz  drumlin[1] oraz równie tajemniczych ziemnych szańcach. Ich podstawowym zajęciem jest szycie butów, dlatego łatwo je wytropić. W głębokiej  ciszy północnych pustkowi ich siedziby zdradza rytmiczne postukiwanie młotków.  Oryginalnie leprechaun jest włochatym pokurczem wzrostu siedzącego psa[2], nosi długą brodę, skórzany fartuch, wełnianą kamizelkę i krótkie spodnie, a do tego długie pończochy i buty zakończone srebrnymi sprzączkami. Niezmiennie pali fajkę i popija piwo ( koniecznie G*sa !). Jego zielona wersja w eleganckim anglezie jest wyłącznie (podobnie jak w przypadku świętego Mikołaja ) dziełem plastyka na usługach koncernu – tym razem tworzącego płatki kukurydziane  Lucki Charms ( to tam pojawił się po raz pierwszy w wersji młodego Lincolna i obcisłych gatkach z fikuśnym kapelusikiem). Złośliwi twierdzą, że zamerykanizowanie irlandzkiego skrzata było dziełem samych stworków, które nową, disnejowską powłoką starały się zmylić tysiące poszukiwaczy, czujnie nasłuchujących  odgłosu młotków.  Los złapanego leprechauna był bowiem przesądzony, nierzadko ludzie posuwali się nawet do torturowania biedaka, by wydobyć z niego informację o zakopanych  skarbach lub sekretnych drzwiach do krainy elfów.   
Oryginalny skrzat , a obok jego wersja amerykańska – różnice widać gołym okiem.
 



Ów skrzat nosi przy sobie dwie sakiewki, jedna zawiera srebrną, druga złotą monetę, obie są oczywiście magiczne. Srebrna służy do płacenia za skóry i narzędzia – i w ciągu doby znika z kieszeni sprzedawcy. Drugą opłaca się łapówki, ta z kolei znika, pozostawiając po sobie suche liście. 
Leprechauny doskonale wiedzą, gdzie schowano wszelkie skarby, jednak wydobycie od nich tej wiedzy jest niemal niemożliwe, stąd powiedzenie, że ich bogactwa ukryte są „ po drugiej stronie tęczy”. 
Interesujące jest to, że Irlandczycy wybrali na swój symbol istotę bynajmniej niesłynącą z powściągliwości - leprechauny mają zdecydowanie problem z nadużywaniem alkoholu, są raczej złośliwe i często parają się drobnymi kradzieżami. Jeśli na Wyspie zginą wam skarpetki – szukajcie miejsca, w którym rozlega się stukanie młotków. Tam, przy szewskim warsztacie spotkacie podejrzanego, ale przygotujcie się na trudne zadanie odzyskania swojej własności, bo to nadzwyczaj sprytne konusy są –omamią was, oszukają i wystrychną na dudka ku uciesze gapiów.
Nas nie interesowały skarby ukryte pod tęczowym mostem, lecz inny sekret leprechaunów – klucz do bramy królestwa elfów. Chcieliśmy zobaczyć tę baśniową Irlandię pełną wróżek i istot z celtyckich legend, dlatego ruszyliśmy w dzikie ostępy, a tam… ale po kolei.
Po przylocie zakotwiczyliśmy  niedaleko Dublina, aby odpocząć i zebrać siły przed wielkim skokiem na zachód. Oczywiście nie mogliśmy usiedzieć na miejscu, więc, wykorzystując dogodne położenie naszej bazy noclegowej, udaliśmy się na dwie krótkie wycieczki. Pierwsza zaprowadziła nas do….




[1] Drumlin – (od irlandzko/szkockiego słowa druim czyli grzbiet) forma ukształtowania powierzchni ziemi pochodzenia polodowcowego. Jest to  niskie, owalne wzgórze o podłużnym, asymetrycznym profilu powstałe prawdopodobnie z materiału naniesionego przez lądolód.  Drumliny występują zazwyczaj gromadnie. Inna nazwa drumliny to pagórek bochenkowaty ;)
[2] W tym przypadku około 90 centymetrów.