Po pierwsze należy się pogodzić z tym, że każdy, kto wyściubi nos poza własny próg, zostanie prędzej czy później nabity w butelkę. Każdy.
I nie ma mądrych.
lotnisko w Almerii |
Tytuł posta wziął się z sytuacji, która miała miejsce w Wenecji, pewna Brytyjka zapłaciła ponad 200 złotych za gałkę lodów. Gdy oburzona zwróciła się do władz o pomoc, usłyszała;
-Venice, madam.
Od tej pory to powiedzonko towarzyszy nam zawsze, gdy jesteśmy skubani w oczy i na żywca. Czasem się buntujemy i żądamy sprawiedliwości ( najczęściej bezskutecznie), a czasem odpuszczamy, bo nie warto kopii kruszyć. System dojenia turystów jest opracowany na całym świecie i działa bez zarzutu.
W Oasis 55 restauracji/barze na Plaza Manuel
Perez Garcia czeka na gości chytra pułapka,
do dzbanka sangrii – czy chcemy, czy też nie- podają nam kolację ( nie tapas w
cenie, ale pełnoprawne, wielkie talerze- pełny posiłek) i nie ma możliwości
zakwestionowania tego zamówienia. Na nasz protest właściciel lokalu stwierdził – do
sangrii zawsze podajemy kolację, czyli wielka bzdura. Oczywiście o tym nie informują
klientów przed złożeniem zamówienia – na wszelki wypadek. Taka praktyka zakrawa
na „turystyczne wymuszenie” czyli lep na naiwniaków. Sangria – w normalnej
cenie – summa summarum kosztowała nas
trzy razy drożej.
Ale była pyszna.
oprócz czysto turystycznych widoków Almeria ma też tę drugą, mniej przyjemną (i bardziej stromą) stronę |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz