Uproszczona (ale dalej zawiła) historia Zamku Dunamase cz.5
Moje blogi
Szukaj na tym blogu
czwartek, 17 sierpnia 2023
piątek, 14 lipca 2023
Uproszczona (ale dalej zawiła) historia Zamku Dunamase cz.4
Po porwaniu Dervorgilli rozpętała się niezła awantura. Wściekły mąż szukał sprawiedliwości na królewskim dworze i ją dostał. Zapomniano o tym, że był renegatem, że dopuszczał się zbrodni na ludności cywilnej, albowiem król Irlandii grał swoimi wasalami niczym pionkami w szachach, a Dermota mimo wszystko chyba nie lubił bardziej niż Tiernana. Po wydaniu wyroku, odebraniu tytułu i skazaniu na banicję były już władca Lainister udał się (co było do przewidzenia) na sąsiednią wyspę, by poprosić króla Anglii – Henryka II – o pomoc. Gonił go aż do Akwitanii, by tam podczas audiencji przedstawić swoje nędzne położenie. Król Anglii (jak historia pokazuje jest to jakiś modus operandi władców Albionu) nie wysłał wojska, ani nie zorganizował floty, po prostu napisał list z poparciem, w którym – dość ogólnikowo zresztą – stwierdził, iż racja jest po stronie Dermota. Banita pokazywał ten list każdemu, kogo spotkał, ale nikt nie kwapił się, by podjąć temat i wyprawić się „po sprawiedliwość” na Zieloną Wyspę. Aż pewnego dnia dotarł do Walii i spotkał się z tamtejszymi baronami – na nich list królewski zrobił spore wrażenie. Jeden z nich zainteresowany był szczególnie.
Richard de Claire zwany Strongbow, „wyczuł pismo nosem” i zrozumiał, że oto nadarzyła się okazja, jak malowana, by zdobyć majątek i coś więcej, bo zdeterminowany były król Lenisteru ofiarował mu królestwo i rękę swojej córki. Strongbow zebrał oddziały, załadował je na statki, ale zanim wypłynął do portu przybył kurier z rozkazem od króla Henryka. Zakazywał on wyprawy do Irlandii i wycofywał swoje poparcie dla tej awantury. Baron nie posłuchał i wypłynął wraz ze swoimi towarzyszami. W ten sposób zaczęła się inwazja Anglo- Normanów na Zieloną Wyspę. W czasie krótszym niż rok (lata 1169-1170) upadły wszystkie większe miasta. 23 sierpnia 1170 roku Richard na czele dwustu rycerzy i tysiąca żołnierzy, w tym słynnych łuczników walijskich, zdobył Waterford oraz ożenił się z Aoife.
Ceremonia miała miejsce w Christ Church Cathedral i do dziś na miejscu, gdzie ponoć stał ten dom boży, można sobie zrobić pamiątkowe zdjęcie ze Strongbowem i jego żoną. Wyrzeźbione w drewnie figury mają upamiętniać to brzemienne w skutkach wydarzenie. Dermot w końcu odzyskał koronę, ale nie nacieszył się nią zbyt długo, bo zmarł rok po ślubie swojej córki. Był u szczytu potęgi. Razem z nim na wieki odeszła celtycka Irlandia, pochowana żywcem podczas obrzędu zaślubin Irlandki i Walijczyka.
piątek, 30 czerwca 2023
Uproszczona (ale dalej zawiła) historia Zamku Dunamase cz.3
Niezależnie od tego, co było prawdą, porwana żona długo pozostawała pod ochroną, a raczej „opieką” władcy Leinister i właśnie to uznano za główny powód nienawiści, jaką zapałali do siebie Tiernan i Dermot.Wisienką na torcie jest fakt, że Dermot miał ( zgodnie z obowiązującym wtedy prawem) oficjalnie i równocześnie dwie żony: Sadhbh ( ta kobieta zupełnie nas nie interesuje, ale musiałem napisać jej imię, bo jest po prostu piękne) oraz Mor, która była matką:Aoife często w źródłach nazywaną Ewą z Leinister, bo podobnie, jak jej biblijna przodkini, popełniła czyn, którego potomni nie mogli jej wybaczyć – wzięła ślub z nieodpowiednim mężczyzną. Tej decyzji nie da się usprawiedliwić posłuszeństwem wobec ojca czy matki, ponieważ zgodnie z obowiązującymi zasadami (prawem brehońskim) Irlandki nie można było zmusić do małżeństwa. Tak więc siedemnastoletnia Aoife sama i z własnej woli oddała rękę … Strongbow`owi znanemu jako Richard FitzGilbert lub Richard de Clare, hrabiemu Pembroke. Był on Anglo-Normanem, czyli miał w sobie amalgamat krwi francuskiej, angielskiej, saskiej doprawionej skandynawską 1 . Spotkanie Richarda z Dermotem, który został wygnany i pozbawiony tytułu za awanturę z żoną Tiernana, otworzyło ambitnemu hrabiemu drogę do wielkiej kariery.
W jaki sposób się spotkali? ...
1. Jego matka, Isabela de Beaumont, była całe lata kochanką króla Anglii Henryka I.
niedziela, 18 czerwca 2023
Uproszczona (ale dalej zawiła) historia Zamku Dunamase cz.2
Władca Irlandii wysłał do Leinisteru swojego sojusznika Tigernána Ua Ruairca (Tiernana O'Rourke), by przegnał młodego pretendenta (znając dalszy przebieg wypadków, obawiam się, że nie chodziło tu tylko o wygnanie). Tiernan okazał się człowiekiem pozbawionym wszelkich skrupułów, jego wojnę z królestwem Leinisteru można bez przesady nazwać brudną. Nie dość, że zachowywał się okrutnie wobec mieszkańców, to jeszcze palił wioski i mordował bydło, żeby ludność zmusić głodem do poddania. W końcu udało mu się dotrzeć do siedziby Dermota, ale na szczęście ( albo i nie, bo historia to dziwna Muza o dwóch twarzach) młody król zdążył uciec. Schronienia udzieliły mu lojalne klany, które później pomogły mu także odzyskać tron.
rvorgillę) wraz z całym dobytkiem, posagiem i zastawą stołową, w czym czynnie pomagał mu jej brat skuszony obietnicą tronu Meath. Inne źródła mówią, że nie została uprowadzona, lecz zapałała do Dermota uczuciem i dołączyła do niego z własnej nieprzymuszonej woli, by oddawać się nie tylko dysputom teologicznym.
środa, 7 czerwca 2023
Uproszczona (ale dalej zawiła) historia Zamku Dunamase
Zacznę od krótkiej prezentacji bohaterów tego wydarzenia:
Dermot MacMorrough (w Irlandii nazywany - Diarmait Mac Murchadha, ale my pozostaniemy przy prostszej formie) urodził się w 1110 w rodzinie królewskiej, jego ojciec był władcą Leinsteru, a matka pochodziła z rodziny irlandzkich bohaterów (jej dziadkiem był sam Brian Boru) 1 . Gdy miał pięć lat w bitwie o Dublin zginął jego ojciec, a ponieważ to on najechał miasto, wściekli mieszkańcy pochowali go w grobie razem z psem – co było straszliwą zniewagą. Młody chłopak wychowywał się na dworze, ale nie myślał o koronie,ponieważ prawdziwym następcą miał być jego starszy brat Enna. Sprytny polityk i mądrydyplomata zjednał sobie sympatię władcy Irlandii 2 , który potwierdził jego prawo do korony.Niestety Enna zmarł (z przyczyn naturalnych, co się wtedy rzadko zdarzało) i Dermot w teorii powinien odziedziczyć po nim tytuł władcy Lenisteru, ale… taki rozwój wydarzeń nie spodobał się królowi Irlandii, ponieważ on również miał plany wobec opustoszałego tronu -chciał posadzić na nim swojego syna.
I tak zaczął się konflikt, którego żadnej ze stron nie udało się w porę zażegnać.
1. Brian Boru zwany Brianem Śmiałym król Irlandii, święty i męczennik kościoła, bohater walk z Wikingami. W okolicach 999 roku zdobył Dublin i spalił największą świętość Wikingów- drzewo Thora. Zginął razem ze swoim synem w bitwie pod Clontarf (1014), która bezpowrotnie zakończyła panowanie skandynawskich najeźdźców na Szmaragdowej Wyspie.
2.W średniowiecznej Irlandii obowiązywał podział na mniejsze królestwa; Connacht, Leinister, Meath, Munster i Ulster. Władzę nad nimi sprawowali królowie, którzy z kolei byli wasalami jednego władcy – króla Irlandii. W opisywanym przeze mnie czasie był nim Toirdelbach Ua Conchobair (Turlough O'Conor)
środa, 31 maja 2023
Kilka interesujących twierdz
Wstęp
Tym razem pozwolę sobie opisać kilka
ważnych dla historii Irlandii zamków, ale- aby w pełni unaocznić ich znaczenie-
dodam także historie, które im towarzyszyły na przestrzeni stuleci, gdy dumnie
szczerzyły kły, starając się odstraszyć wrogów i złamać ich ducha. Niektóre z
tych opowieści będą smutne, inne straszne, a jeszcze inne mroczne, ponieważ
każdy z tych zamków krwawo wrył się w pamięć ludzką i podręczniki do historii.
Zacznę od twierdzy, która znajduje się dokładnie w środku mapy:
Dunamase -hrabstwo Laois
W dziejach ludzkości zdarzają się dni,
które zmieniają historię.
(Na szczęście) Przytrafiają się one z
rzadka, czasem dotykają jednostek, czasem narodów albo całych kontynentów. Mogą
zacząć się dramatycznie, by później przynieść pozytywne zmiany, mogą także
zacząć się wspaniale i radośnie, by na końcu okazać się przyczyną tragedii,
choć oba scenariusze łączy jedno- konsekwencje, które ze sobą niosą, rzutują na
całe pokolenia.
Aby zilustrować tę tezę opowiem Wam o
pewnym ślubie, który odbył się w 1170 roku.
Powiecie pewnie – kogo obchodzi tak
zmurszała historia- ale wierzcie mi, jej zakończenia próżno wyglądać nawet w
czasach współczesnych...
wtorek, 23 maja 2023
Podsumowanie
„-Cieszę się, że mogłem zobaczyć Brugię
zanim umrę. Ale wtedy, jak grom z jasnego nieba, dotarło to do mnie: "K*,
stary, może to jest właśnie piekło – cała wieczność w pieprzonej Brugii!"
i teraz naprawdę, mam nadzieję, że nie umrę. Boże, naprawdę mam nadzieję, że
nie umrę.”[1]
W podsumowaniu pora podać kilka wniosków:
- Brugia nie bez powodu rokrocznie przyciąga miliony
turystów, ale lepiej unikać letnich miesięcy, gdy na ulicach robi się ścisk nie
do wytrzymania,
- belgijskie gofry są za słodkie (w zasadzie to sam
ulepek),
- przynajmniej z ciekawości powinno się zajrzeć do 2be in
Brugge, aby zobaczyć piwną ścianę (The Beerwall)- ale uwaga- ta słynna knajpka i sklep w jednym
jest czynny tylko do 21.
- sklepy z czekoladą są urocze i bardzo drogie. Wyroby,
które pysznią się na wystawach, to nierzadko dzieła sztuki. Fani powinni koniecznie
odwiedzić muzeum czekolady,
- weekend tutaj to zdecydowanie za mało
- i w końcu nie zobaczyliśmy Boscha … ( dlatego- nauczeni doświadczeniem, sprawdzamy teraz, gdzie znajdują się AKTUALNIE rzeźby lub obrazy, które chcemy zobaczyć i wtedy dopasowujemy swój plan podróży)
Mieszkańcy Brugii mówią o sobie, że urodzili się z „ brzuchami pełnymi cegieł”, co oznacza, że nie lubią podróżować. Wcale się nie dziwię, bo w zasadzie dokąd mieliby jeździć i po co, skoro cały świat przyjeżdża do nich. A poza tym, gdzie można znaleźć piękniejsze miasto?
środa, 17 maja 2023
Memlingmuzeum
„- Czemu akurat czyściec?
- Bo
Czyściec to takie miejsce pomiędzy, jeśli nie byłeś zupełnym g**em, ale za
dobry też nie byłeś. Jak Tottenham… Wierzysz w takie rzeczy?
- W
Tottenham?”
Niedaleko kościoła Matki Bożej znajduje się duży kompleks złożony z kilku ceglanych budynków, to średniowieczny szpital św Jana- jeden z najstarszych takich przybytków w Europie. Pod koniec lat 70 XX wieku przestał pełnić swoją funkcję i zamienił się w muzeum i –urokliwie zwrócone ku kanałom- centrum kongresowe. Oprócz dzieł Memlinga (aż 6) znajduje się tu mocno kontrowersyjna wystawa.
Zgromadzone eksponaty przedstawiają historię medycyny od XII[1] wieku - wtedy założono szpital- do czasów nieco bardziej współczesnych, ale wystawione narzędzia chirurgiczne, lekarstwa ze słynnym bezoarem na czele oraz rysunki przedstawiające dawne zabiegi budzą prawdziwe ciarki. Zielona lektyka będąca pierwszą karetka pogotowia każe się zastanowić nad wzrostem i wagą dawnych Belgów, bo szczerze mówiąc, na pewno bym się tam nie zmieścił, a o przejściu przez mikroskopijne drzwi nawet nie wspomnę. Każdy zwiedzający, dysponujący choćby podstawową wyobraźnią, bladł przy – na oko tępych- skalpelach i szczypcach do usuwania kamieni nerkowych. Rtęć, bursztyny i przedziwne zasuszone zielska były tylko częścią kolekcji aptecznej, wystarczyło spojrzeć na małą fiolkę wypełnioną opiłkami rdzy – przez stulecia wcieranie jej w oko było jedynym sposobem zwalczania zaćmy- żeby poczuć się nieswojo. Po przejściu tej wystawy każdy z nas wznosił dziękczynne modły za to, że przyszło nam żyć w XXI wieku, który choć nie jest idealny, przynajmniej potrafi wyleczyć podstawowe choroby bez uciekania się do wyrafinowanych tortur.
Wytchnieniem po tym koszmarze była część z dziełami Memlinga – skądinąd przez wiele lat pensjonariusza tego szpitala. Ten sławny malarz należał do grona XV wiecznych prymitywistów flamandzkich i na cały świat rozsławił Brugię. Wśród okazałych tryptyków moją uwagę przyciągnął niepozorny relikwiarz, to jedno z arcydzieł tego muzeum, kapliczka z relikwiami świętej Urszuli. W sześciu łukowatych panelach- wtedy jeszcze bardzo młody- malarz zaskakująco subtelnie przedstawił historię świętej. Relikwiarz nie kapie od ozdób, nie powala także rzeźbieniami, skromny i zachwycający jest świadectwem kunsztu Memlinga.
Kolejnym
arcydziełem jest Tryptyk św Jana Chrzciciela i św Jana Ewangelisty wykonany w
1479. W centralnym panelu Maria trzyma na ręce małego Jezusa, który wsuwa
pierścień na palec Katarzyny ze
Sieny. Lewy panel boczny pokazuje historię świętego Jana Chrzciciela,
który został ścięty z rozkazu Salome. Po prawej stronie widzimy obraz Apokalipsy
z przepowiedni Jana Ewangelisty.
a Dyptyk Maartena van Nieuwenhovena Marię z dzieciątkiem i rozmodlonego szlachcica – prawdopodobnie fundatora obrazu. Do tego dochodzi jedyny zachowany portret młodej dziewczyny pędzla znakomitego Flamanda i mamy pełny przegląd jego twórczości. Żywe kolory, wspaniały warsztat, doskonała technika – Memling nie bez powodu cieszy się wielka sławą.
Po kilku godzinach zachwytów nad oglądanymi dziełami, ponownie wypłynęło to samo pytanie;
- Gdzie jest Bosch?
Mężczyzna
za kontuarem popatrzył na nas zaskoczony
-
Tutaj?- zapytał – z Memlingiem?
-
Powiedziano nam, że może być na jakiejś wystawie – zacząłem tłumaczyć, ale
facet pokiwał przecząco głową
-Chyba
nigdy go tu nie było – odparł.
-
Wobec tego, gdzie jest? – zapytałem, powoli tracąc nadzieję, że zobaczę to
niezwykłe dzieło w oryginale.
-
W ratuszu – odparł z zaskakującą pewnością w głosie – musi być w ratuszu.
Pobiegliśmy zatem do Stadhuis, obejrzeliśmy
go od dachu po parter i znów nie znaleźliśmy interesującego nas dzieła. Ufni w
kompetencje pań z recepcji zadaliśmy to samo pytanie, co już kilka razy
wcześniej.
- Gdzie jest Bosch?
- A nie ma go? – odpowiedziała jedna
z nich i popatrzyła na nas dziwnie – Powinien być w Groeninge.
-Powinien, ale zniknął- odparłem już lekko poirytowany
- To na pewno jest w muzeum Memlinga.
- Tam też go nie ma.
Obie zaczęły wertować katalogi wystawowe. Według mnie wyglądały na
lekko zaniepokojone.
- Myli się pan – jedna z nich pokazała mi zdjęcie – napisano tu,
że można go obejrzeć właśnie w Groeninge.
Spojrzeliśmy na siebie. Boscha nie było i nikt w całym mieście nie
wiedział, co się z nim stało. Czyżby padł ofiarą zuchwałej kradzieży…
- Zginął wam najsłynniejszy obraz i nie wiecie, gdzie jest? –
jeden z moich towarzyszy najwyraźniej stracił
cierpliwość.
- Mamy jeszcze Van Eycka…[2]
Ręce nam opadły.
niedziela, 7 maja 2023
Gdzie jest Bosch
„-Ten mi się nawet podoba. Cała reszta
to kompletne śmieci, ale ten jest niezły.
Co to jest?
- No wiesz, to Sąd Ostateczny.
- A co to takiego?”
Groeningemuseum
Zacznijmy od tego, że najciekawsze i posiadające
najwięcej znanych obrazów muzeum w Brugii wcale nie jest łatwe do znalezienia.
Malutki, niepozorny front może zmylić nawet doświadczonych wędrowców. W
rzeczywistości jest to tylko brama prowadząca na plac, a przeszklony,
modernistyczny budynek muzeum ukrył się sprytnie w rogu. Jednak to nie wygląd
zewnętrzny przywiódł nas do tej świątyni sztuki, ale trzy szczególne obrazy:
Madonna van Eycka, ołtarz Memlinga i Sąd Ostateczny Boscha.
Zwiedzanie zaczęliśmy – jak nakazuje zwyczaj – od grzecznego obejrzenia głównej wystawy, jej tematem – skądinąd bardzo ciekawym –był wizerunek prawa. Podzielona na pięć sekcji ekspozycja poprowadziła nas drogą, jaką przeszedł wymiar sprawiedliwości przez trzy stulecia (począwszy od 15 wieku). Oprócz obrazów i często makabrycznych ilustracji w zabytkowych woluminach mieliśmy okazję poznać nieco barwną historię miasta pod kątem zwyczajów i ferowanych przez rajców – czasem całkiem dziwacznych -wyroków. W kolejnych salach stanęliśmy oko w oko z mistrzami malarstwa niderlandzkiego.
Eksponowane były tu obrazy tak niezwykłe, że – muszę pozwolić sobie na osobista dygresję – niektórzy z nas musieli ponownie przeanalizować swój stosunek do kanonicznych dzieł szkoły flamandzkiej. Siedzieliśmy chyba godzinę, podziwiając warsztat, paletę i talent Hansa Memlinga, Jana van Eycka czy Jana Provoosta. Niewątpliwie ich dzieła wiele zyskują przy „odbiorze na żywo”, bo żadna, nawet najlepsza reprodukcja, nie jest w stanie oddać nasycenia barw i głębi oryginału. Największym zaskoczeniem był dla mnie obraz Jana van Eycka – Madonna kanonika van der Paele[1]. Każdy szczegół „płótna”[2] jest dogłębnie przemyślany podobnie jak każda kreska, każdy symbol odpowiednio „wygrany” i uwypuklony.
Oto Madonna w otoczeniu trzech mężczyzn – św. Donacjana, kanonika oraz św. Jerzego oddaje się uczonej dyskusji ( sacra conversazione). Jak zwykle pełno tu symboli- figurka Ewy, Kain zabijający Abla i najważniejszy z nich – dziwny refleks na pancerzu św Jerzego. Jest to według hipotez autoportret malarza. Ale to nie postacie robią wrażenie, lecz paleta barw jakich użył van Eyck. Głęboka czerwień, która dominuje w centralnej części, staje się swoistym kontrapunktem w stosunku do bieli i błękitu w górnych rogach. Kolory są nasycone, ciepłe wręcz pulsujące. Trudno się było oderwać od podziwiania, ale nieuchronnie zbliżała się godzina zamknięcia.
- To wszystko? – zapytałem wpatrzony w bladozielony znak na wypastowanej podłodze. Litery składające się na napis exit pulsowały ponaglająco – Czy my czasem o czymś nie zapomnieliśmy?
Wtedy nas olśniło. Gdzie jest Sąd Ostateczny Hieronymusa Boscha? Ten bodaj najbardziej znany tryptyk, będący makabryczną wizją ostatnich chwil świata, przedstawia Chrystusa zstępującego z nieba, by osądzić ludzkość.
-Przegapiliśmy? – z niedowierzaniem powtórzył mój
towarzysz – Niemożliwe!?
Spojrzeliśmy po sobie i rozbiegliśmy się po muzeum w
poszukiwaniu tajemniczej sali, w której musiał ukrywać się Sąd Ostateczny, schowany
przed nami jakże perfidnie i podstępnie.
Kiedy spotkaliśmy się ponownie, wiedzieliśmy już, że popełniliśmy
błąd. Bosch zniknął. Nigdzie nie było nawet śladu po Sądzie Ostatecznym. Uprzejma
pani bileterka wzruszyła tylko ramionami.
- Naprawdę nie wiem, gdzie jest ten obraz. W katalogu wystawowym nie został uwzględniony. Odeszliśmy jak niepyszni, bo za nami ustawiła się spora kolejka. Każdy, kto podchodził do informacji, pokazywał zdjęcie Sądu Ostatecznego, w dziesiątkach języków rozbrzmiewało to samo pytanie:
- Gdzie jest Bosch?
poniedziałek, 1 maja 2023
Mostek i beginaż
Ulokowany za kościołem Najświętszej Marii Panny spina łagodnym łukiem brzegi kanału i stanowi przejście z jednego parku do drugiego (jest to także skrót do Groeningsmuseum ). Stara kamienica obrośnięta bluszczem i niemal zatopione w wodzie drewniane dobudówki wydają się przynależeć do innej epoki. I tak oto – mim zdaniem- trafiliśmy do najbardziej romantycznego punktu w Najbardziej Romantycznym Mieście Europy –czyli kwintesencji tego, co można nazwać ze wszech miar uroczym miejscem. Wchodzimy na niego przez zadaszony narożny budyneczek (jest to podobno część wydzielona z mieszkalnego budynku?!), a schodzimy prosto w alejkę stworzoną z równo przyciętych drzewek.
Kiedy patrzyłem na klasztor, miałem nieodparte wrażenie,
że kobiety, które tu żyły, znalazły niezwykłe miejsce. Niedaleko Jeziora Miłości,
otoczony parkami beginaż wydaje się taki cichy i spokojny – jakby stworzony do
kontemplacji. Nie protestowałbym, gdyby zaoferowano mi wakacyjny pobyt w którymś z tych maleńkich domków…