Szukaj na tym blogu

czwartek, 25 lutego 2021

Lecimy dalej

 

Wiedziała, że jako singielka stanowi poważne niebezpieczeństwo dla rodzących się związków i świeżych małżeństw. Wygłaszane do znudzenia credo, iż nie interesują ją zajęci faceci, nikogo nie przekonywało. W opinii jej niedowartościowanych i pełnych starannie ukrytych  kompleksów koleżanek, przyjaciółek i znajomych wystarczyłoby, żeby któryś z ich – trzymanych na krótkiej smyczy – facetów wykazał nieco większe zainteresowanie jej osobą i w głowach układał im się gotowy scenariusz. Dlatego należało ją szybko zaprząc w chomąto związku, najlepiej przypieczętowanego obrączką. Wtedy dopiero damska część towarzystwa mogłyby spać spokojnie.

- Masz prawie trzydzieści jeden – wielogłosowy chór powtarzał dla jej dobra – pora się ustatkować.

Co w tłumaczeniu brzmiało:

- Trzydziestka bez pomocy nie przebije się na rynku. A ty w końcu zdziwaczejesz jak wszystkie stare panny.

W tym wszystkim przykre było to, że wydawanie się za mąż było ich obsesją – nie jej. Wcale nie potrzebowała mężczyzny, by czuć się dobrze. Czasem miała wrażenie- patrząc na ich ciągłą szamotaninę- że wręcz odwrotnie. Było jej wygodnie tak, jak było i nie zamierzała tego zmieniać. Wiedziała, że odbiega od stereotypu samotnej trzydziestki, nie miała stada kotów i nie topiła smutków w hektolitrach wina. Chodziła natomiast na imprezy, wyjeżdżała trzy razy do roku na wakacje, bywała tu i tam, bardzo rzadko ogarniała ją melancholia, a do tego świetnie się czuła w swoim towarzystwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz