Athlone
V
czyli irl.
Baile Átha Luain - miasto przy brodzie Luan, położone bardzo blisko geograficznego
centrum kraju. Od razu po przybyciu turystom rzuca się w oczy okazały zamek, który jest głównym punktem orientacyjnym -
Athlone powstało w jedynym miejscu, gdzie dało się przekroczyć rzekę Shannon,
następna przeprawa była dopiero w okolicach Clonmacnoise.
Historia brodu i mostu sięga bardzo odległych czasów.
Mówi się, że na miejscu dzisiejszej twierdzy stał już wieki wcześniej megalityczny szaniec. Pierwszy
( udowodniony) most powstał tu dopiero w XII wieku, rzut beretem[1]
od istniejącego współcześnie. Oczywiście
zarówno zamek jak i most były obiektami nieskończonej liczby ataków. Anglonormanowie
zamienili ziemną fortyfikację w potężną twierdzę, co wcale nie uchroniło jej
przed kolejnymi najazdami. Przysadzisty donżon pochodzi właśnie z wieku XII,
reszta wielokrotnie była odbudowywana po zaciekłych atakach ( a to za sprawą
rozpowszechnienia się diabelskiego wynalazku – czyli prochu). Twierdza
przetrwała niezliczone wojny i dziś nadal strzeże przeprawy przez rzekę
Shannon. Można ją dokładnie obejrzeć z
pokładu statku wycieczkowego, rejs obejmuje także żeglugę po największym w
okolicy jeziorze Lough Ree, co więcej
można z oferty wybrać sobie Viking rejs – co biorąc pod uwagę burzliwą historie
tych ziem, zakrawa na niesmaczną ironię. Wszyscy wiemy przecież, że Irlandczycy
błogosławili wichury i sztormy, do boga modlili się o huragany, bo tylko
szalona pogoda mogła powstrzymać równie szalonych ludzi pokroju Ragnara –
Włochate Portki -Lodbrok`a przed atakami na wyspę.
XIX wieczny kościół świętych Piotra i Pawła utrzymany w
stylu klasycyzującym nie zachwyca bogactwem- tak samo zresztą jak większość
kościołów irlandzkich. Próżno tu szukać złotych wotów, przedekorowanych ołtarzy
lub licznych obrazów znanych nam choćby z polskich świątyń. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka, Irlandia
nigdy nie była krajem zamożnym ( w przeciwieństwie do Rzeczpospolitej w jej
najlepszym okresie), a to, co zgromadzono wcześniej w kościołach, zrabowali nad
wyraz oszczędni protestanci. Poza tym, czytając krwawą historię miast i opactw,
które były napadane tak często, że trudno zliczyć ,należałoby się zastanowić,
jakim cudem w ogóle został tam kamień na kamieniu.
W Irlandii przedchrześcijańskiej nie istniały miasta,
fundamentem społeczeństwa była wielka, patriarchalna ( choć nie zawsze) rodzina
zwana fine. Kilka zjednoczonych rodów tworzyło małe królestwo ( tuath), one z kolei wchodziły w skład federacji (Leinster,
Munster, Connacht, Ulster), którymi rządzili najwyżsi władcy. Taki
podział generował niekończące się spiski, zdrady, napady, chwilowe sojusze oraz
wieczne konflikty. Od VIII wieku Zielona
Wyspa znalazła się na celowniku Wikingów, regularne najazdy - pewnego roku do
brzegów przybiło jednocześnie 100 okrętów- taktyka spalonej ziemi wraz z
lokalną polityką nastawioną na odnoszenie korzyści -według zasady: dam wam
krowy, ale zamiast mnie, napadnijcie sąsiada! I mamy kolejne stulecia skąpane
we krwi. Część Normanów osiadła w Irlandii i dała się udomowić, innych pokonał
wielki narodowy bohater Brian Boru w bitwie pod Clontarf. Po śmierci herosa,
jego syna i wnuka na polu bitwy doraźna wspólnota się rozpadła i znowu zaczęto
między sobą drzeć koty. Na to wszystko weszli Anglicy i na dobre rozpoczęła się
epoka rebelii, zrywów, powstań. Ponad
1200 lat prowadzenia wojen i nadal w Irlandii można oglądać wspaniałe zabytki,
ludność także istnieje, choć szczerze mam wrażenie, że jest na Wyspie więcej
Litwinów, Polaków oraz innych przybyszy niż rodowitych mieszkańców ( wydaje
się, że od Dublina bardziej irlandzki jest Nowy Jork). Przynajmniej w takich miejscach jak Athlone,
a szczególnie Seana Bar -pub zbudowany w
roku 900- ocieramy się o historię wyspy,
na której niszczono mosty, palono klasztory, ale chroniono i otaczano
szczególnymi względami przybytki sztuki piwowarskiej. Ściany baru są zbudowane
z plecionki i wikliny - materiałów modnych w budownictwie średniowiecznym- a prowadzona
starannie kronika szczegółowo wymienia wszystkich właścicieli pubu od X
wieku. I co na to mieszkańcy Cork? W końcu to oni chwalą się, że ich The Gateway Bar jest najdłużej - założono go w 1698 roku- nieprzerwanie
działającym barem w Irlandii. Z żalem
opuściliśmy nieco senne Athlone, by udać się do …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz