Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 16 czerwca 2014

        Przygody w Krainie Faerie
Część 8
Skarby i refleksje

 
        Zanim opuściliśmy dolinę rzeki Boyne odwiedziliśmy jeszcze jedno wyjątkowe miasto. Kells jest przede wszystkim znane z tego, że przez jakiś czas przechowywano tu skarb narodowy – pewną starą księgę.     
   Ewangeliarz z Kells lub Ewangeliarz świętego Kolumby jest bogato ilustrowanym zapisem 4 ewangelii datowanych na okres między VII a IX wiekiem. Łaciński manuskrypt zaczęto tworzyć na wyspie Iona, tam w klasztorze powstała ponoć większość z 680 stron, ilustrowanych celtyckimi motywami roślinnymi i figuralnymi. Niestety, nie znamy dokładnego miejsca ani daty powstania woluminu, stąd tak wiele przypuszczeń, ale akurat ta tajemnica zapewne nigdy nie zostanie rozwiązana. Pewne jest tylko jedno – księga trafiła do opactwa w Kells w okolicach wieku XI. Przechowywano ja tam do XVII wieku, a później dla bezpieczeństwa trafiła do Dublina, prosto na półki Trinity College. Niedawno została wpisana na listę UNESCO -Pamięć Świata.


  Samo Kells także jest ciekawe, uciekający przed Wikingami mnisi pod wezwaniem świętego Kolumba założyli tu w IX wieku duży klasztor. Legenda głosi, że na wyspie Iona ich patron Kolumba  napisał 300 ksiąg, jeśli każda wyglądała jak manuskrypt z Kells…
   W mieście jest wiele zabytków: dawny klasztor Opactwa w Kells z okrągłą wieżą oraz kilka wielkich, celtyckich krzyży, romańskie oratorium wykonane w całości z kamienia – nawet dach.
 Pełno tu także uroczych restauracji, w których można zjeść tradycyjne irlandzkie przysmaki.
   W Kells zakończyła się – niestety – nasza podróż. Z uczuciem ogromnego niedosytu wsiadaliśmy do samolotu, by oddać się licznym refleksjom.    


   Zaskakujący wzór przeszłości Irlandii wyszedł z naszego wyjazdu: obejrzeliśmy zabytki sprzed 5000 lat, z XI i XII wieku, kilka XVIII i XIX wiecznych, a reszty nie ma. Po prostu zniknęły. Pomiędzy sztuką romańską a georgiańską rozpłynął się gdzieś renesans i barok. Między neolitem a średniowieczem zapanowała kompletna pustka. Następnym razem postaramy się przeszukać Krainę Faerie nieco bardziej metodycznie. Bo następny raz niewątpliwie będzie.  
     Zauroczyła nas Zielona Wyspa oraz jej mieszkańcy, uważam, że naród, który taką czcią obdarza książki, jest fantastyczny i zasługuje na wszystko, co najlepsze. Dlatego, wznosząc kufel aromatycznego Guinessa, mówię: sláinte Éire! cytując przy okazji ponoć irlandzki toast:

„Niech kochają nas ci, co nas kochają
A tym, co nas nie kochają, 
Niech Bóg odmieni serce.
A jeśli  nie odmieni ich serca,
To niech im skręci kostkę,
Abyśmy ich poznali po kulawym chodzie” 




       Na koniec coś do posłuchania w prawdziwym języku irlandzkim:

A to nasz wierny kompan, który pokonanie 2 tysięcy kilometrów zniósł bez większych obrażeń:)


I coś z zupełnie innej beczki....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz