Przygody w Krainie Faerie
Część 8
Skarby i refleksje
Zanim opuściliśmy dolinę rzeki Boyne odwiedziliśmy jeszcze jedno wyjątkowe miasto. Kells jest przede wszystkim znane z tego, że przez jakiś czas przechowywano tu skarb narodowy – pewną starą księgę.
Ewangeliarz z Kells lub Ewangeliarz świętego
Kolumby jest bogato ilustrowanym zapisem 4 ewangelii datowanych na okres między
VII a IX wiekiem. Łaciński manuskrypt zaczęto tworzyć na wyspie Iona,
tam w klasztorze powstała ponoć większość z 680 stron, ilustrowanych celtyckimi
motywami roślinnymi i figuralnymi. Niestety, nie znamy dokładnego miejsca ani
daty powstania woluminu, stąd tak wiele przypuszczeń, ale akurat ta tajemnica
zapewne nigdy nie zostanie rozwiązana. Pewne jest tylko jedno – księga trafiła
do opactwa w Kells w okolicach wieku XI.
Przechowywano ja tam do XVII wieku, a później dla bezpieczeństwa trafiła do
Dublina, prosto na półki Trinity College. Niedawno została
wpisana na listę UNESCO
-Pamięć Świata.
Samo
Kells także jest ciekawe, uciekający przed Wikingami mnisi pod wezwaniem
świętego Kolumba założyli tu w IX wieku duży klasztor. Legenda głosi, że na
wyspie Iona ich patron Kolumba napisał
300 ksiąg, jeśli każda wyglądała jak manuskrypt z Kells…
W
mieście jest wiele zabytków: dawny klasztor Opactwa
w Kells z okrągłą wieżą oraz kilka wielkich, celtyckich krzyży, romańskie oratorium wykonane w całości z kamienia –
nawet dach.
Pełno
tu także uroczych restauracji, w których można zjeść tradycyjne irlandzkie przysmaki.
W
Kells zakończyła się – niestety – nasza podróż. Z uczuciem ogromnego niedosytu
wsiadaliśmy do samolotu, by oddać się licznym refleksjom.
Zaskakujący
wzór przeszłości Irlandii wyszedł z naszego wyjazdu: obejrzeliśmy zabytki
sprzed 5000 lat, z XI i XII wieku, kilka XVIII i XIX wiecznych, a reszty nie
ma. Po prostu zniknęły. Pomiędzy sztuką romańską a georgiańską rozpłynął się
gdzieś renesans i barok. Między neolitem a średniowieczem zapanowała kompletna
pustka. Następnym razem postaramy się przeszukać Krainę Faerie nieco bardziej
metodycznie. Bo następny raz niewątpliwie będzie.
Zauroczyła
nas Zielona Wyspa oraz jej mieszkańcy, uważam, że naród, który taką czcią
obdarza książki, jest fantastyczny i zasługuje na wszystko, co najlepsze.
Dlatego, wznosząc kufel aromatycznego Guinessa, mówię: sláinte Éire! cytując przy okazji ponoć irlandzki toast:
„Niech kochają nas ci, co nas kochają
A tym, co nas nie kochają,
Niech Bóg odmieni serce.
A jeśli nie odmieni ich serca,
To niech im skręci kostkę,
Abyśmy ich poznali po kulawym chodzie”
Na
koniec coś do posłuchania w prawdziwym języku irlandzkim:
A to nasz wierny kompan, który pokonanie 2 tysięcy kilometrów zniósł bez większych obrażeń:)
I coś z zupełnie innej beczki....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz