Irlandia
Północna
XIV
Po raptem
półgodzinnym rejsie stanęliśmy na suchym lądzie już w innym państwie. Nie było
przejścia granicznego, kontroli dokumentów. Z pozoru wszystko wydawało się
normalne, ale pierwszym, co zobaczyliśmy, był strzeżony obiekt wojskowy.
Zasieki, mury, kamery – ten obrazek towarzyszył nam tu wielokrotnie. Prosty przykład- w Irlandii nie widzieliśmy
żadnej flagi na prywatnych budynkach, tutaj niemal każdy dom był „ oflagowany”
z jednej strony powiewał Union Jack, z drugiej trójkolorowa flaga Eire. W
Republice Irlandii znaleźliśmy się nad ujęciem wody pitnej. Było to duże
jezioro( z którego ponoć Guinness czerpie wodę) na brzegu stały sobie ławeczki
i tylko kilka tabliczek informowało, że jest to teren, gdzie nie wolno się
kąpać. Po drugiej stronie ujęcie wody było obiektem militarnym. Niby to cały czas
poczciwa, stara Europa, a jednak tu czuje się pewien rodzaj napięcia…
Naszym pierwszym
przystankiem w IP był:
Portstewart
Ta niewielka
miejscowość a właściwie kurort
sąsiedniego Portrush, słynie z 2 kilometrowej promenady wzdłuż Atlantyku. Jednocześnie – o czym sami się
przekonaliśmy-jest to miejsce wyjątkowo popularne wśród surferów. Zajęli oni
miejsce wiktoriańskich rodzin, które w Portstewart
wypoczywały od chwili, gdy stało się
modne „bywanie u wód”.
Rejon obecnego
kurortu był zamieszkiwany już od czasów neolitu, jednak jego popularność
przypada na wiek XIX. Osiem lat
wcześniej te tereny kupił pewien przedsiębiorczy człowiek i ochrzcił panieńskim
nazwiskiem matki. Trafił – jak to mówimy- na prawdziwą żyłę złota. Obecnie ceny
nieruchomości są tu najwyższe z całej IP, metr wypada drożej niż w bogatych
dzielnicach Belfastu. Mieszkańcy – wpływa na to chyba wypoczynkowy charakter
miasteczka- są zintegrowani, a stosunki
między Irlandczykami z północy a przybyszami z południa są poprawne.
Portstewart
uniknęło losu sąsiedniego Portrush i nie pozwoliło na bylejakość. Zamiast
osiedli przyczep kempingowych panuje tu - na szczęście - pewna konsekwencja w
zakresie budownictwa mieszkaniowego. Apartamenty, domy prywatne starają się
zachować ów wyróżniający je, dystyngowany charakter, co w połączeniu z
„luzacką” kulturą surferów daje niesamowity efekt.
Nad całą zatoką króluje zamek
O`Hary noeogotycki olbrzym, który zawłaszczył szczyt urwiska, obecnie jest to
klasztor i kolegium dominikańskie. Z małego portu na wschodzie wypływają
stateczki rybackie, oferujące komercyjne połowy. Portstewart Strand oferuje wspaniały spacer, z jednej
strony kończy ją Barmouth – sanktuarium dzikiego ptactwa, stad zobaczyć można
nawet Donegal, z drugiej prowadzi wprost na groblę olbrzyma czy też giganta, do
której udaliśmy się zresztą następnego dnia, po drodze mijając….
…największy klub golfowy w IP. Trzy
pola (w ciągu) należące do jednego klubu, razem 54 dołki. W całej Europie to
prawdziwa rzadkość, bo klasyczne pola mają najwyżej 18.