Tam, gdzie spadają gwiazdy
I
Mówisz, wypijmy za Irlandię,
za jedyne miejsce na świecie,
za jedyne miejsce na świecie,
w którym można obserwować gwiazdy
w deszczu.
Theodore Deppe
Theodore Deppe
Stało się…
Pomni ubiegłorocznych przysiąg udaliśmy się za morze
( i to nie jedno), by dokończyć naszą
podróż dookoła Irlandii. Tym razem kierunek był określony, ruszyliśmy na
północ, szukając dzikiej krainy, w której spotkać można jeszcze leprechauny. Żyją one ponoć w tajemniczych elfickich
fortach mieszczących się wewnątrz
drumlin[1] oraz równie
tajemniczych ziemnych szańcach. Ich podstawowym zajęciem jest szycie butów,
dlatego łatwo je wytropić. W głębokiej
ciszy północnych pustkowi ich siedziby zdradza rytmiczne postukiwanie
młotków. Oryginalnie leprechaun jest
włochatym pokurczem wzrostu siedzącego psa[2],
nosi długą brodę, skórzany fartuch, wełnianą kamizelkę i krótkie spodnie, a do
tego długie pończochy i buty zakończone srebrnymi sprzączkami. Niezmiennie pali
fajkę i popija piwo ( koniecznie G*sa !). Jego zielona wersja w eleganckim
anglezie jest wyłącznie (podobnie jak w przypadku świętego Mikołaja ) dziełem
plastyka na usługach koncernu – tym razem tworzącego płatki kukurydziane Lucki Charms ( to tam pojawił się po raz
pierwszy w wersji młodego Lincolna i obcisłych gatkach z fikuśnym
kapelusikiem). Złośliwi twierdzą, że zamerykanizowanie irlandzkiego skrzata
było dziełem samych stworków, które nową, disnejowską powłoką starały się
zmylić tysiące poszukiwaczy, czujnie nasłuchujących odgłosu młotków. Los złapanego leprechauna był bowiem
przesądzony, nierzadko ludzie posuwali się nawet do torturowania biedaka, by
wydobyć z niego informację o zakopanych
skarbach lub sekretnych drzwiach do krainy elfów.
Ów skrzat nosi przy sobie dwie sakiewki, jedna zawiera
srebrną, druga złotą monetę, obie są oczywiście magiczne. Srebrna służy do
płacenia za skóry i narzędzia – i w ciągu doby znika z kieszeni sprzedawcy.
Drugą opłaca się łapówki, ta z kolei znika, pozostawiając po sobie suche
liście.
Leprechauny doskonale wiedzą, gdzie schowano wszelkie
skarby, jednak wydobycie od nich tej wiedzy jest niemal niemożliwe, stąd
powiedzenie, że ich bogactwa ukryte są „ po drugiej stronie tęczy”.
Interesujące jest to, że Irlandczycy wybrali na swój
symbol istotę bynajmniej niesłynącą z powściągliwości - leprechauny mają
zdecydowanie problem z nadużywaniem alkoholu, są raczej złośliwe i często parają
się drobnymi kradzieżami. Jeśli na Wyspie zginą wam skarpetki – szukajcie
miejsca, w którym rozlega się stukanie młotków. Tam, przy szewskim warsztacie spotkacie
podejrzanego, ale przygotujcie się na trudne zadanie odzyskania swojej
własności, bo to nadzwyczaj sprytne konusy są –omamią was, oszukają i
wystrychną na dudka ku uciesze gapiów.
Nas nie interesowały skarby ukryte pod tęczowym mostem,
lecz inny sekret leprechaunów – klucz do bramy królestwa elfów. Chcieliśmy
zobaczyć tę baśniową Irlandię pełną wróżek i istot z celtyckich legend, dlatego
ruszyliśmy w dzikie ostępy, a tam… ale po kolei.
Po przylocie zakotwiczyliśmy niedaleko Dublina, aby odpocząć i zebrać siły
przed wielkim skokiem na zachód. Oczywiście nie mogliśmy usiedzieć na miejscu,
więc, wykorzystując dogodne położenie naszej bazy noclegowej, udaliśmy się na
dwie krótkie wycieczki. Pierwsza zaprowadziła nas do….
[1] Drumlin – (od irlandzko/szkockiego słowa druim czyli grzbiet) forma
ukształtowania powierzchni ziemi pochodzenia polodowcowego. Jest to niskie, owalne wzgórze o podłużnym,
asymetrycznym profilu powstałe prawdopodobnie z materiału naniesionego przez
lądolód. Drumliny występują zazwyczaj
gromadnie. Inna nazwa drumliny to pagórek bochenkowaty ;)